Małopolska Wyprawa – Relacja

Dodano: 28 lis 2022

 

Wczesnym świtem, wygodnym autobusem wyjechaliśmy ze Szczecina w kierunku Krakowa z www.wondertours.pl. Podróż minęła szybko i bez problemów.  Pierwszym obiektem, który zobaczyliśmy, była Wieliczka, o której powiem parę słów.

Wieliczka, miasto w pobliżu Krakowa, już w czasach wczesnego średniowiecza słynęła jako miejsce wydobywania soli. Nazwa wzięła się od łacińskiej nazwy „Magna Sal” , czyli „Wielka Sól”, która została spopularyzowana do wyrażenia obecnego. Pierwszymi ludźmi, którzy zajęli się kopalnictwem soli byli Celtowie. Zostali oni wyparci w IX w przez Wiślan. Po przyłączeniu Małopolski do państwa Mieszka I, żupy solne były ważnym dochodem dla naszego kraju, bowiem sól miała podobną wartość do złota. Kres złotej epoce położył potop szwedzki, w czasie którego Wieliczka została spalona i ograbiona. Od pierwszego rozbioru Polski w r. 1772 miasto przeszło pod zwierzchność Austrii. Obie wojny nie zniszczyły kopalni. Sól wydobywano do 1996 r i od tamtej pory kopalnia pełni wyłącznie funkcje turystyczne i rehabilitacyjne. To także jest bezcenny zabytek przyrody i techniki, umieszczony w 1978 roku na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Kopalnię tworzy gęsta sieć podziemnych korytarzy i chodników układających się skomplikowany wielopoziomowy labirynt. Schodziliśmy na poszczególne poziomy serpentynowatymi schodami, mających w sumie ok. 800 stopni. Zwiedziliśmy ponad 20 komór i ponad dwa kilometry krętych korytarzy.

 
 

 

Jeziorko solankowe

 
W usytuowanych na głębokości 64-135 m pod ziemią wyrobiskach podziwiać można m.in. unikatowe solankowe jeziorka, solne rzeźby i dawne urządzenia górnicze, a także wykute w soli kaplice, w tym tę najsłynniejszą – kaplicę św. Kingi, do dziś pełniącej funkcje sakralne. Na nocleg przyjechaliśmy do kameralnego hotelu „Jurajski”, leżącego na obrzeżach Krakowa.

Cały, następny dzień poświęciliśmy zwiedzaniu Krakowa, królewskiego miasta i starej stolicy Polski. Nazwa miasta jest typowo słowiańska i oznacza rozgałęzienie rzeczne. Pierwsza osada otoczona palisadą powstała na początku IX w, a za czasów Mieszka I było to już dość bogate i prężnie działające grodzisko. W 1040 r stało się stolicą Polski, po zniszczeniu przez czeskiego ks. Brzetysława, Poznania i Gniezna. Do centrum Krakowa pojechaliśmy miejską komunikacją. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od obejrzenia Kazimierza, dzielnicy żydowskiej. Izraelici zaczęli osiedlać się na Kazimierzu od XIV w, a w 1939 r ich populacja liczyła 64 tys. osób, byli więc znaczącą częścią mieszkańców Krakowa. Byliśmy w Starej Synagodze, muzeum działającego od 1959 r i gromadzące zabytki z zakresu historii i kultury Żydów. Potem przeszliśmy się uliczkami Kazimierza i oglądaliśmy ocalałe z pożogi wojennej domy i fabryki .

 

 

W Starej Synagodze

 

Kontynuując naszą wycieczkę po Krakowie obejrzeliśmy Stary Rynek, Sukiennice, zabytkowe uliczki Starego Miasta. Oczywiście, byliśmy we wnętrzu Kościoła Mariackiego i z zachwytem podziwialiśmy tą gotycką katedrę wraz z ołtarzem norymberskiego artysty, Wita Stwosza. To cudo późno średniowiecznego gotyku jest uważane za najwspanialsze dzieło wspomnianego rzeźbiarza. Niezwykłą cechą ołtarza Mariackiego jest jego realizm. Stwosz nadał postaciom rysy współczesnych mu krakowian, odtwarzając wszelkie szczegóły, także te nie najpiękniejsze – dłonie zdeformowane pracą i reumatyzmem, łysiejące czaszki, widoczne pod skórą żyły.

 

 

Ołtarz Wita Stwosza

 

Następnie udaliśmy się na Wawel, gdzie na wieży zobaczyliśmy słynny dzwon Zygmunta, muzeum katedralne, kaplicę Wawelską oraz krypty królewskie. Szczególnie te ostatnie zrobiły na mnie wielkie wrażenie, choćby dlatego, ze spoczywają w nich polscy królowie oraz wielu wybitnych Polaków, tak jak ks. Józef Poniatowski, Tadeusz Kościuszko czy też wielcy poeci romantyzmu. Swój ostatni spoczynek znaleźli tu też Józef Piłsudski i para prezydencka Maria i Lech Kaczyńscy.

 
Trzeci dzień naszego pobytu w Małopolsce zaczęliśmy od zwiedzania Zakopanego i okolic. Najpierw pojechaliśmy do kościółka w Jaszczurówce. Świątynia została zaprojektowana przez Witkiewicza na początku XX w i jest typowym przykładem architektury zakopiańskiej. Wnętrze zdobią witraże przedstawiające M.B. Częstochowską i Ostrobramską oraz herby Polski i Litwy.

 
 

 

Kościółek w Jaszczurówce

 
Po przerwie udaliśmy się na Cmentarz Zasłużonych na Pęksowym Brzyzku. Cmentarz ten jest wpisany na listę zabytków i zostali tu pochowani ludzie zasłużeni dla Podhala i Polski. Są tu groby między innymi Stanisława Marusarza, H. Marusarzówny, Kornela Makuszyńskiego, Kazimierza Przerwy-Tetmajera, Władysława Orkana , Stanisława Witkiewicza i oczywiście Sabały, znanego gawędziarza zakopiańskiego. Idąc w kierunku Krupówek przyjrzeliśmy się najsłynniejszej polskiej skoczni narciarskiej, czyli Wielkiej Krokwi, a następnie poszliśmy turystycznym szlakiem na Gubałówkę. Trasa, po ostatnich, obfitych deszczach nie była łatwa. Było ślisko i stosunkowo stromo, ale daliśmy radę. Z powrotem zdecydowałam się z koleżankami wracać kolejką, jako że niewiele czasu Nam zostało do powrotu do hotelu.

 
Dalszy dzień naszego pobytu w Małopolsce przyniósł Nam inne, ciekawe atrakcje. Najpierw pojechaliśmy do Rabki-Zdrój, znanego uzdrowiska dla dzieci i dorosłych. Byliśmy w tężniach solankowych, potem przeszliśmy się alejkami parku uzdrowiskowego. Niestety, znów padało, co skłoniło nas do szybszego marszu i schronienia w ciepłym autobusie. Drugim celem tego dnia była wizyta w gotyckim kościele w Dębnie Podhalańskim. Świątynia została wybudowana w XV w i należy do najlepiej zachowanych gotyckich drewnianych kościołów w Polsce. Wnętrze budowli charakteryzuje unikatowa drewniana polichromia pochodzącą z około 1500 roku, najstarsza w Polsce. W kościółku są trzy ołtarze wykonane w stylu renesansowym jak i barokowym oraz wiele innych zabytków sakralnych. Jako ciekawostkę można podać, że we wnętrzu zostały nagrane sceny do serialu „Janosik”, gdzie główny bohater brał ślub z Maryną. Mimo wciąż padającego deszczu z niecierpliwością oczekiwaliśmy na główny punkt programu dzisiejszego dnia, czyli spływ Dunajcem. Najpierw przypatrywaliśmy się jednak tonącemu w niskich chmurach zamkowi w Niedzicy, tamie czorsztyńskiej i dopiero potem pojechaliśmy do przystani, skąd rozpoczęła się nasza flisacka wyprawa. Jeśli chodzi o przełom Dunajca można powiedzieć krótko słowami Stanisława Jachowicza : „Cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie co posiadacie”. Uważam jednak, że temat trzeba rozwinąć i parę zdań można jeszcze dodać, co też czynię.

 

 

Przełom Dunajca

 

Pieniński Przełom Dunajca to niezwykłe miejsce, które zachwyca malowniczymi widokami i wyjątkowym zjawiskiem. Dunajec odwraca bowiem w części Przełomu swój nurt o 180 stopni, płynąc przez pewien czas w odwrotnym kierunku do morza, aby w końcu zawrócić z powrotem. Tego typu zjawisko występuje jeszcze tylko w jednym miejscu na świecie. Jeśli dodamy do tego majestatyczne widoki, to nie trudno uwierzyć, że spływ Dunajcem uznawany jest za jedną z największych atrakcji nie tylko w Polsce, ale również w Europie i na całym świecie. Sam Najwyższy ulitował się nad nami i na nasz czas przepływu Dunajcem wstrzymał lodowate strugi deszczu. Zmęczeni atrakcjami dzisiejszego dnia powróciliśmy do hotelu.

 

Następny dzień naszego zwiedzania przewidziany był na zdobycie szczytu Luboń Wielki w Beskidzie Wyspowym. Pogoda była niezdecydowana : raz słońce przebijało się przez chmury, raz popadywał deszcz. Droga na szczyt prowadziła przez łąki, a potem przez las. Nie sprawiła nam zbytniej trudności. Odpoczęliśmy w miejscowym schronisku. Wracaliśmy innym szlakiem, znacznie trudniejszym, bo dnem miejscowego potoku, cały czas w dół po śliskich, mokrych i ruchomych kamieniach. Na pewno zejście ułatwiły mi porządne, górskie buty i kijki, ale mimo wszystko, ta trasa była dla mnie dość ekstremalna, ale szczęśliwie pokonałam ją bez upadku, tak jak i inni uczestnicy wyprawy. Jeszcze tego samego dnia pojechaliśmy do Lanckorony, dużej wsi mającej aż 41 ulic, położonej na wys. 541 m. Miejscowość może się pochwalić układem urbanistycznym z XIV/XV w, ruinami zamku z czasów średniowiecza, czynnym kościołem z tej samej epoki oraz wielu pomniejszymi zabytkami. Tu też w 1771 r. wojska rosyjskie pobiły w bitwie konfederatów barskich, o czym nas informuje kapliczka ufundowana w tym celu. Domy w Lanckoronie pochodzą przeważnie z XIX w, gdyż wtedy w miejscowości wybuchł pożar, podczas którego spłonęła większość zabudowań. W dzisiejszych czasach Lanckorona słynie przede wszystkim z ręcznie wykonanej ceramiki oraz z licznych imprez kulturalno-oświatowych.

 

 

 

Uliczka w Lanckoronie

 

Szósty dzień zwiedzania rozpoczęliśmy od pobytu w Lipnicy Murowanej, wsi , która może się poszczycić drewnianym kościołem gotyckim p.w. św. Leonarda wybudowanym w XIV w. Według tradycji zbudowano go w 1141 r. na miejscu pogańskiej gontyny, z której podobno pochodzi tzw. słup Światowida, wspierający z tyłu ołtarz św. Leonarda. Wnętrze kościoła zdobi dekoracja malarska (polichromia) z różnych okresów, od końca XV do pocz. XVIII w. Poza tym bardzo cennym wyposażeniem są 2 renesansowe tryptyki i scena Pasji. Z Lipnicy pojechaliśmy do wsi Faściszowa, gdzie tworzy znany artysta ludowy, pan Stanisław Socha. Opowiadał nam o swej pasji twórczej i pokazywał nam warsztat, gdzie powstają jego rzeźby ludowe.

 

 
 

 

Warsztat p. St. Sochy

 

Po krótkim przejeździe autokarem, zawitaliśmy do Tarnowa, dużego miasta Małopolski. Najpierw poszliśmy do Muzeum Katedralnego, gdzie obejrzeliśmy cenne zabytki sakralne z regionu małopolskiego. Byliśmy też w Bazylice. Jest to najbardziej okazały i monumentalny zabytek miasta, górujący ponad Rynkiem z pięknym Ratuszem. Budowla powstała w XIV wieku w stylu gotyckim, a obecny wygląd neogotycki zyskała po gruntownej renowacji i przebudowie w latach 1889-1900. Przeszliśmy się też ulicami Tarnowa, oraz obejrzeliśmy najważniejsze zabytki i ciekawe miejsca tego miasta.. Byliśmy w dzielnicy żydowskiej, widzieliśmy miejsca związane z Józefem Bemem, a także dowiedzieliśmy się o najwybitniejszym mieszkańcu Tarnowa, czyli Janie Szczepaniku, zwanym też polskim Edisonem. Jest to postać wybitna, ale trochę zapomniana, dlatego też poświęcę mu parę zdań. Jan Szczepanik był geniuszem-samoukiem, nie miał wykształcenia technicznego. Skonstruował między innymi teletroskop – protoplastę telewizji, barwny film, kamizelkę kuloodporną i film dźwiękowy. W dzisiejszych czasach byłby niezwykle bogatym człowiekiem, ale wtedy, w pierwszym dwudziestoleciu XX zaledwie zamożnym. Niestety, firmy, które wykorzystały jego wynalazki, nie kwapiły się z nagłośnieniem jego nazwiska. Nawet obecnie mało kto słyszał o Janie Szczepaniku. Przykre. Po tarnowskich emocjach przyjechaliśmy do wsi Zalipie znanej „jako malowana wieś”. Jest to niewątpliwie najbardziej kolorowa miejscowość w Polsce.

 

 

 

Domek Felicji Curyłowej

 
Za propagatorkę tej sztuki zdobienia uważa się Felicję Curyłową (1904-1974). Jej dom i zagroda są całe wymalowane. Nie tylko ściany, sufity i piec , ale także naczynia kuchenne, a na zewnątrz ogrodzenia, studnie, płoty stodoła i cokolwiek się da. Później malowanie domów rozpoczęły inne mieszkanki miejscowości. W sumie w Zalipiu można odnaleźć około 20 malowanych domów, a zwyczaj ten jest żywy do dziś dzięki corocznym konkursom na najlepiej pomalowaną zagrodę. Zachwyceni pięknem sztuki ludowej wróciliśmy do hotelu.

 
W ostatni dzień zwiedzania pojechaliśmy do Kalwarii Zebrzydowskiej, ośrodku ruchu pielgrzymkowego. Popularnie Kalwaria nazywana jest Polską Jerozolimą. Jest to bardzo ładne i ciekawe miejsce. Wędrując szlakami mija się wiele kapliczek i małych kościółków. Stworzony został przepiękny krajobraz kulturowy napełniony wartościami duchowymi. Elementy przyrodnicze łączą się w sposób idealny z twórczością ludzką. Tworzy to niesamowity klimat, który robi wrażenie na większości ludzi i nie tylko na katolikach. Kalwarię i budowę klasztoru ufundował Mikołaj Zebrzydowski w 1602 r na wzór Kalwarii Jerozolimskiej. Od 1641 roku rozpoczął się kult maryjny, po tym jak bernardyni otrzymali obraz Matki Bożej Płaczącej. Papież Jan Paweł II dwukrotnie odwiedził Kalwarię Zebrzydowską. Było to w 1979 i 2002 roku. Kalwaria Zebrzydowska została w 1999 roku wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO jako jedyna kalwaria na świecie. Będąc w Kalwarii widzieliśmy duży orszak konny, który podążał główną ulicą w kierunku jednej z kaplic. Pożegnaliśmy Kalwarię i Małopolskę. Ruszyliśmy w kierunku Szczecina.

 

 

W Kalwarii Zebrzydowskiej

 

Wycieczka była bardzo udana i obfita w szczegóły, choć wymagająca. Mogę jednak uczciwie powiedzieć, że praktycznie zobaczyliśmy wszystkie najciekawsze miejsca i atrakcje tego regionu.

 

 

 
Autor tekstu – Danuta Krochmalska

Autor zdjęć – Danuta Krochmalska 

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z promocjami i nowościami w naszym biurze podróży!

© 2022 Wondetours. Wszystkie prawa zastrzeżone.

Realizacja: KULIKOWSKI-IT.pl Strony internetowe Szczecin