Geopark – Wehikuł czasu

Dodano: 27 lis 2022

 

Nadeszła sobota, a więc czas na kolejną wycieczkę. Tym razem z www.wondertours.pl pojechałam zwiedzić ciekawe, choć mało znane, miejsca na Ziemi Lubuskiej. Gwoździem programu było zobaczenie Geoparku, który widnieje na liście światowej UNESCO. Niejeden z czytelników moich opisów zapyta się „a co to takiego jest ?” Śpieszę się więc z wyjaśnieniem.

Otóż lodowiec skandynawski, nacierając na dzisiejszą ziemię lubuską , uformował krajobraz / morenę czołową – jedyną, która jest widoczna z kosmosu / oraz wytworzył spore pokłady węgla brunatnego, eksploatowane później przez człowieka. Po zakończeniu prac wydobywczych w latach 70- tych XX wieku otwory kopalniane zostały zalane wodą z Nysy Łużyckiej, aby zapobiec zapyleniu okolicy. Dzisiaj jest to pojezierze większych i mniejszych jeziorek z kwaśnymi wodami mieniącymi się różną barwą. I tak wody po węglu brunatnym są koloru brunatno-czerwonego, a nawet żółtego, po iłach, glinach – zielonego, szmaragdowego i turkusowego. Piaski szklarskie zaś barwią wody jeziorek na błękit. Głębokość wód jest znaczna, bo sięga nawet 60 m. Połowa tych kolorowych akwenów leżąca po stronie polskiej jest przystosowana do zwiedzania.

 
 
 

Trójkolorowa toń wody jeziora Afryka

 

Podziwialiśmy więc okolicę idąc 6 km ścieżką zwaną „Dawna Kopalnia Babina”. Byliśmy też na wysokiej wieży widokowej, skąd była doskonała panorama na największe jezioro Afryka – nazwa się wzięła od jego kształtu, przypominający ten kontynent. Duże wrażenie zrobiły na mnie hałdy pokopalniane, przypominające mi trochę zastygła lawę na wyspach pochodzenia wulkanicznego. Tu właśnie, widziałam trójbarwne wody jeziora Afryka : przybrzeżne żółte przechodzące potem w brąz a następnie ciemnoniebieską toń. Zachwyciłam się też turkusowym jeziorkiem, stosunkowo mało już zakwaszonym, skoro powoli do niego wraca życie – trzcina i ptaki wodne zakładające w niej gniazda. Również duże wrażenie zrobiło na mnie jeziorko palikowe, w którym widać obumarłe resztki zatopionych pni. Wody mienią się w niektórych miejscach żółcią i czerwienią.

 
 
 
 
Jezioro Palikowe
 
 
 
 
Jezioro Turkusowe
 
 

Po krótkim odpoczynku poszliśmy zwiedzić drugą atrakcję Łęknicy, czyli Park Mużakowski. Nazwa powstała od Mużakowa / Muskau/, miejscowości przygranicznej leżącej po stronie niemieckiej. Angielski park krajobrazowy założył niemiecki arystokrata książę Hermann Ludwig Heinrich von Pückler-Muskau . Długie nazwisko, prawda ? Ale w dzisiejszych czasach też podobnie tasiemcowymi mianami posługują się niektórzy ludzie. Najlepszym niech będzie przykładem polska europosłanka Róża Maria Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein. Wracając zaś do parku, książę przesadził z lasu do parku 2 mln 40-letnich drzew, wybudował kilka mostków charakterystycznych dla stylu angielskiego, zmienił koryto Nysy Łużyckiej, postawił pałac w kształcie zamku, wytyczył 40 km dróg i ścieżek, którymi można było jeździć konno lub spacerować pieszo. Mimo dużego / swojego i żony / majątku, koszty parku przerosły księcia, zmuszając go do sprzedaży swego życiowego przedsięwzięcia. Hermann von Pückler zmarł w Branitz, miejscowości położonej niedaleko Parku. Kolejni właściciele tego olbrzymiego kompleksu również dokładali swą cegiełkę w tworzeniu parku.

 
 

 

Pałac Hermanna von Pückler w niemieckiej części Parku Mużakowskiego

 

Po wojnie zarówno po polskiej jak i niemieckiej stronie teren parkowy zaczął dziczeć, zaniedbywany przez te dwa państwa, jako, że leżał w terenie przygranicznym. W latach 80-tych XX wieku władze Polski i NRD doszli do porozumienia w sprawie Parku i zaczęły się prace przywracające Parkowi pierwotny wygląd. W 2004 polska część parku została uznana za pomnik historii.Tego samego roku Komitet Światowego Dziedzictwa UNESCO zdecydował jednogłośnie o wpisaniu Parku Mużakowskiego na Listę światowego dziedzictwa UNESCO . Spacerując po alejkach, weszliśmy na tarasy, Mostek Królewski czy też Most Podwójny łączący brzegi Nysy Łużyckiej. Most Podwójny jest mostem granicznym. Niestety, nie mogliśmy go przejść ze względu na przepisy epidemiczne, a nikt z nas nie chciał się dostać na kwarantannę . Aby zwiedzić cały Park pieszo, trzeba by było na to poświęcić parę dni, jako, że teren zajmuje ponad 700 h. Nasyciwszy się pięknem przyrody, pojechaliśmy do Zasiek, malutkiej wsi zagubionej w lasach przygranicznych w woj. lubuskim. Dzisiejsze Zasieki były jeszcze niedawno stosunkowo dużym miastem położonym po obu stronach Nysy Łużyckiej i nosiły nazwę Forst / po łużycku Barść /. Większa część miasta po II wojnie światowej leżała po stronie polskiej. Nie została mocno zniszczona i z początku do Zasiek przybywało dużo osadników. Ale problemy z mediami /wodociągi i elektrownia położona po stronie niemieckiej / tudzież liczne niewybuchy zniechęciły Polaków, do dalszego osadnictwa i dużo nie zniszczonych domów świeciły pustkami. W 1951 ówczesny rząd postanowił rozebrać Zasieki co do cegiełki. I tak się stało. Do dzisiejszych czasów przetrwały kawałki ulic wykonanej z brukowanej kostki granitowej / pamiętam takie jezdnie w Szczecinie / oraz betonowe resztki mostu i kładki dla pieszych łączących oba brzegi Nysy. Dziś miejsca, gdzie stały domy i kamienice porasta gęsty miejscami las.

Z Zasiek pojechaliśmy do Brodów, niegdyś miasta, a dzisiaj wsi. Miejscowość słynie z pięknej barokowej bramy wjazdowej, odrestaurowanej niedawno, oraz z pałacu wybudowanego przez Henryka Brühla, najbardziej skorumpowanego, a jednocześnie bardzo bogatego ministra Augusta III. Człowiek ten był pozbawiony wszelkich skrupułów oraz jakiejkolwiek etyki, po trupach szedł do swego celu, czyli do jak największego wzbogacenia się. W 1761 buntującą się przeciwko saskiej korupcji szlachtę wielkopolską spacyfikował z pomocą 12-tysięcznego wojska rosyjskiego. Znany był też z olbrzymiej korupcji. U Brühla można było kupić każde stanowisko zarówno w Polsce jak i Saksonii. Sam pałac najpierw został zniszczony podczas wojny siedmioletniej, odbudowany został przez jego syna Alojzego Fryderyka Brühla. Rezydencja była własnością Brühlów do końca II wojny światowej. W 1945 r. zniszczyły go Sowieci. W tej chwili jest tzw. stałą ruiną.

 
 
 

Ruiny pałacu Henryka Brühla w Brodach

 

Ostatnim celem naszej wycieczki było Zatonie, dzisiaj jedna z wiejskich dzielnic Zielonej Góry. Pałac został wybudowany w 1689 w stylu barokowym. W latach 1842-1843 został przebudowany w formie klasycystycznej przez księżną żagańską Dorotę de Talleyrand-Périgord. To na czas pobytu księżnej przypada najlepszy okres w historii pałacu. Pałac w Zatoniach odwiedził król Prus Fryderyk Wilhelm IV oraz inne znane postacie tak jak : przyrodnik i podróżnik, Alexander von Humboldt, kompozytorzy Franciszek Liszt i Ryszard Wagner ,pisarz Viktor Hugo, car Rosji Mikołaj I, czy angielski generał Artur Wellington. Pałac spotkał typowy los rezydencji arystokratycznych, czyli został spalony przez wojska radzieckie w roku 1945 i nie został odbudowany. W tej chwili jest zabezpieczony przed dalszym zniszczeniem i stanowi tzw. stałą ruinę, którą można zwiedzać.

Chodząc po resztkach pałacu o zachodzie słońca, przypatrywałam się, czy aby gdzieś w pustych oczodołach okien nie zobaczę ducha księżnej Doroty, która bardzo lubiła tą rezydencję. I tak zakończyła się kolejna wycieczka, która przybliżyła nam mało znane atrakcje turystyczne i historyczne Ziemi Lubuskiej. Wycieczka wymagająca sporo energii, bo przeszliśmy w sumie ok. 14 km, ale jak zwykle udana i dobrze zorganizowana przez BT. „Wondertours”. Mieliśmy też dobrą pogodę do zwiedzania, bo słoneczko patrzyło na nas łaskawym okiem, a i deszcz, który czasami popadywał, starał się, aby nas specjalnie nie zmoczyć.

 
 

Autor tekstu: Danuta Krochmalska

Zdjęcia: Danuta Krochmalska

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z promocjami i nowościami w naszym biurze podróży!

© 2022 Wondetours. Wszystkie prawa zastrzeżone.

Realizacja: KULIKOWSKI-IT.pl Strony internetowe Szczecin