W Krainie Słowińców – Relacja

Dodano: 27 lis 2022

W sobotę 05.06.2021 www.wondertours.plzorganizowało wycieczkę do krainy Słowińców. Lud ten, który miał swe siedziby na Środkowym Pomorzu, wymarł niemal na naszych oczach. Ostatni przedstawiciel tej grupy etnicznej, który mówił swym językiem i określał się jako Słowiniec, zmarł ok. 1970 r. Niestety, ówczesny polski rząd nie był zainteresowany w udzielaniu pomocy ludziom, których traktowano jak Niemców. Były nawet przypadki prześladowań. W 1970 r resztki tej populacji wyemigrowało do NRF, gdzie doszło do ich ostatecznej germanizacji.

Pierwszym punktem naszego zwiedzania było nadmorskie miasto Darłowo. Nazwa w prasłowiańskim oznacza „Dobre łowiska”. I faktycznie wody koło Darłowa zawsze obfitowały w dużą ilość ryb. Miasto często przechodziło z rąk do rąk. A więc było pod panowaniem księstwa pomorskiego, szczecińskiego, rugijskiego. Potem na kilka lat zostało przyłączone do Polski, aby znów stać się własnością książąt z dynastii Gryfitów. Na przełomie XVI i XVII wieku Darłowo było stolicą niewielkiego księstwa słupskiego. Następnie miejscowość została przejęta przez Hohenzollernów i pozostała pod panowaniem niemieckim aż do 1945 r.

 
 
 
 
Ponad stuletnia Fontanna Rybaka na tle budynku XVIII-wiecznego Ratusza
 

 

Jednym z bardzo ciekawych wydarzeń, które miało miejsce w Darłowie, było duże tsunami, które nawiedziło to miasto w 1497 r. Najprawdopodobniej przyczyną tego zjawiska było gwałtowne wydobycie się zalegającego pod dnem morza metanu, zainicjowane przez być może niezbyt silne trzęsienie ziemi. Wielkość fali sięgała 20 m, bo łodzie rybackie niesione siłą wody zatrzymały się tuż przed szczytem wzgórza Kopa /22 m n.p.m.

Mówiąc o Darłowie, nie można nie wspomnieć o Eryku Pomorskim, ostatnim wikingu. Eryk urodził się w Darłowie w 1382 r w książęcej rodzinie Gryfitów i dostał na chrzcie imię Bogusław. Dzięki swej babce ciotecznej, królowej Małgorzacie. został władcą 3 krajów skandynawskich : Danii, Szwecji i Norwegii. Niestety, porywczy i wojowniczy charakter króla stał się powodem jego detronizacji. Pozbawiony tronu król osiadł wraz z wszystkimi wiernymi sobie ludźmi na Gotlandii, największej wyspie na Bałtyku, skąd zaczął napadać na statki Hanzy oraz na jednostki swych byłych poddanych. Jednak silna flota Szwedów pokonała go i zmusiła go do ucieczki. Niemłody już władca postanowił osiąść w Darłowie jako książę Stargardu i Słupska. Żył dość wystawnie dzięki skarbom nagromadzonym podczas swego panowania i piratowania. Zmarł w rodzinnym mieście w wieku 78 lat, czyli jak na tamte czasy, dożył bardzo słusznego wieku. Możemy być dumni, że ostatni wiking Skandynawii był Słowianinem.

 
 
 
 
Sarkofagi Gryfitów / ostatni z lewej strony należy do Eryka Pomorskiego
 
 

Zobaczyliśmy też jedyny, nadmorski zamek w Polsce rozbudowany właśnie przez Eryka Pomorskiego. Twierdza do dużych nie należy, ale w tamtych czasach, wraz z dość potężnymi murami i wieżami stanowiła ważny system obronny miasta. Zamek, kilkakrotnie przebudowywany zachował się do naszych czasów w dość dobrym stanie. Widzieliśmy także sarkofag zdetronizowanego króla w kościele M.B. Częstochowskiej. Sama świątynia wybudowana w początkach XIV wieku, w stylu wczesnogotyckim sprawia dość monumentalne wrażenie, być może dlatego, że była nekropolią książąt gryfickich. Tu, oprócz Eryka leżą pochowane ostatnie księżne z tego rodu. Kościół niejednokrotnie trawił pożar, ale wierni zawsze odbudowywali świątynię.

Byliśmy także w jednej z perełek architektonicznych Darłowa, czyli w kościele św. Gertrudy, pierwotnie kaplicy. Jest to niewielka budowla na planie sześcioboku, wyglądem zbliżona do rotundy. Nie wiemy dokładnie, kto i kiedy zlecił budowę kaplicy, bo dokumenty spłonęły w pożarze miasta w XVIII wieku. Przypuszcza się, że pierwowzorem były kościoły skandynawskie lub angielskie. Legenda mówi, że na pokładzie statku unoszonego przez wielką falę znajdowała się księżniczka Gertruda, która w obliczu niebezpieczeństwa modliła się i przyrzekała, że jeśli Bóg ją uratuje, to w miejscu w którym wyląduje, ufunduje kaplicę. Naturalnie, jest to tylko mit, bo niewątpliwie kaplica już istniała w czasie tsunami, które nawiedziło miasto. Na mnie szczególne wrażenie zrobiły freski wymalowane przez nieznanych mistrzów w stylu bizantyjskim, niespotykanym w ogóle na Pomorzu.

Jadąc przez pola pociętymi mieniącymi się w słońcu łanami rzepaku, dotarliśmy do miejscowości Krzemienica, w której prowadzone jest gospodarstwo pszczelarskie „Wędrowna barć”. Zagroda jest położona w typowym domu szachulcowym, charakterystycznym dla ziemi Słowińców. Uczestniczyliśmy w ciekawej prelekcji, prowadzonej przez właścicielkę pasieki. Oczywiście, wykład był o pszczelarstwie i o życiu pszczół / seksualnym też 🙂 /. Posmakowaliśmy różnych rodzaju miodu oraz napoju alkoholowego, czyli słynnego miodu pitnego, którym delektowali się nasi przodkowie. Pani prelegentka, nim przystąpiliśmy do degustacji, zadała nam pytanie :

 

– Czy są tu osoby, które nie mogą pić alkoholu ?

Zapadła grobowa cisza, a po chwili wybuchł szczery śmiech.

Zobaczyliśmy też na żywo pracę pszczół w tzw. szklanym ulu.

 

Następnym punktem naszej wycieczki była duża wieś Swołowo, nazywana też „wsią w kratę”, jako, że większość domów jest zbudowana w stylu szachulcowym. Będąc typowym siołem odległym od głównych traktów, nie ulegała „nowinkom” budowlanym i zachowała swój XIX-sto wieczny wygląd. Chodząc po Swołowie, czuliśmy jak by czas zatrzymał się tu w miejscu, tym bardziej, że w zagrodach jest prowadzona zachowawcza hodowla ras zwierząt domowych, występujących tylko na Środkowym Pomorzu. W skansenie widzieliśmy chałupy słowińskie, które po wojnie zostały zajęte przez uchodźców z wschodniej części naszego kraju. Byliśmy też w różnych warsztatach takich jak kuźnia, dom chlebowy, tkalnia oraz wyrób owczej wełny.

 
 
 
 
Zagroda czworoboczna zamożnego Słowińca Albrechta w Swołowie
 

 

Potem pojechaliśmy do Ustki, miasta stosunkowo, młodego, bo prawa miejskie zostały nadane w 1976 r. Pierwotna prasłowiańska nazwa miejscowości to Uście, jako, że w tym miejscu Słupia wpada do Bałtyku. Kiedyś Ustka była wsią zależną od Słupska, później w XVII wieku została wcielona do Prus.Dopiero po II wojnie św. przyłączono ją do Polski. Dzisiaj jest to przede wszystkim port rybacki i znane uzdrowisko. Jako ciekawostkę można powiedzieć, że na usteckim cmentarzu zostały pochowane zwłoki części ofiar po zatopionym przez Sowietów statku szpitalniczym „Wilhelm Gustloff” w styczniu 1945. Była to największa katastrofa morska w historii. Według różnych danych zginęło w niej od 6.000 do 9.000 osób. Tutaj zrobiliśmy przerwę, aby odpocząć na plaży i przejść się nadmorską promenadą i poopalać się w promieniach bardzo łaskawego nam dzisiaj słońca. Dość nieoczekiwaną „atrakcją” naszego pobytu w Ustce był niski przelot / może na wysokości 200 m / F16, po którym miałam dość nieprzyjemne doznania w uszach.

 
 

Ostatnim celem naszej wycieczki była wieś Warcino, która słynie przede wszystkim z pałacu, który należał do kanclerza Otto Bismarcka. Ten wybitny polityk niemiecki, twórca nowoczesnych Niemiec, znany z antypolonizmu, zasłynął z powiedzenia : „Bijcie Polaków tak długo, dopóki nie utracą wiary w sens życia. Współczuję sytuacji, w jakiej się znajdują. Jeżeli wszakże chcemy przetrwać, mamy tylko jedno wyjście – wytępić ich” . Otto Bismarck był także założycielem państwa opiekuńczego. Wprowadzone w 1880 roku programy ubezpieczeń społecznych były pierwszymi na świecie i stały się wzorem dla innych krajów. Warcino było ulubioną siedzibą niemieckiego kanclerza. Spędzał w majątku nawet do 7 miesięcy w roku. W okolicznych lasach chętnie polował, a pokoje w pałacu ozdabiał myśliwskimi trofeami. Na pewno najoryginalniejszym sounivenirem w kolekcji Bismarcka jest stopa słonia przerobiona na dużą popielniczkę – egzotyczny dar jego znajomych-myśliwych. Oprócz pałacu zachował się szachulcowy zespół dworski z I poł. XIX w. złożony z dworu, stajni, spichlerza, stajni, wozowni i obory . Cały obiekt otacza doskonale utrzymany park z dużą ilością drzew i krzewów, w tym wielu egzotycznych.

 
 
 
Pałac Otto Bismarcka w Warcinie
 

Przechadzaliśmy się w świetle zachodzącego już słońca parkowymi alejkami wdychając oszałamiający zapach kwitnących właśnie krzewów azalii. Obecnie w kompleksie pałacowym mieści się Technikum Leśne . Uczniowie opiekują się tym pięknym miejscem, pozwalając nam, zwiedzającym, na podziwianie tego uroczego dzieła dawnych architektów sztuki pałacowo-parkowej.  Wróciliśmy do Szczecina wzbogaceni wiedzą o ziemi Słowińców, ludu, którego już nie ma…

 
 

Autor: Danuta Krochmalska

Zdjęcie: Danuta Krochmalska

 

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z promocjami i nowościami w naszym biurze podróży!

© 2022 Wondetours. Wszystkie prawa zastrzeżone.

Realizacja: KULIKOWSKI-IT.pl Strony internetowe Szczecin